poniedziałek, 21 listopada 2016

O tym jak sobie (nie)radzę ze stresem

Czemu ten wpis? Bo może mnie zainspirujecie i podrzucicie, jakiś dobry pomysł by się opanować ;)
Mój problem zaczął się już we wrześniu, ale z czasem jedynie się pogłębia, niestety....

Nic mi nie dało jedzenie lodów, oglądani filmów, czytanie czy też wypady do stajni. Zapominam o problemie na chwilę, a potem wraca z pięciokrotną siłą. Głównym winowajca jest prawo jazdy, taaa...

Podchodzę do niego raz za razem i w ostatnim momencie - powrót na bazę - jestem oblewana... Nie działa to na mnie dobrze. Zwłaszcza, jak moja mama mnie informuje, że osoby, które wchodziły przede mną skończyły wcześniej z wynikiem pozytywnym. Nie pomaga również szkoła - tak, klasa maturalna....

Jedynym światełkiem w tunelu są długie kąpiele, sen, stajnia i dbanie o włosy! Dzięki łykaniu suplementów, częstym olejowaniu (o tym w następnym wpisie ;)), stosowaniu wcierek i masażom mój stres ich nie dosięga :) 

Oczywiście nie byłabym również sobą, gdybym nie dołożyła sobie olimpiady z polskiego :P Czasem myślę, że jestem masochistką...

Podobny obraz

Jak postrzegam moje problemy, kontra jakie naprawdę są :P 

Prawko mnie pokonuje, tak jak Czarnego Psa ta ściana ;D
A Wy potraficie opanować stres? Jeśli tak, chętnie posłucham Waszych pomysłów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz