Jako, że wczoraj byłam na basenie temat jak najbardziej na czasie ;) A więc tak, od jakiegoś czasu po basenie zawsze odprawiam ten sam rytuał. Po rozczesaniu włosów na basenie (zaraz po wyjściu z wody), nakładam na nie oliwę z oliwek i włosy wysychają w ten sposób podczas drogi do domu :) Po powrocie myję włosy szamponem - obecnie jest to Radical ze skrzypem polnym - masuję je przez kilka minut maską Kallosa - Latte (kto by jej nie znał :D), po czym spłukuje zimną wodą i stylizuję żelem lnianym, a końcówki zabezpieczam jedwabiem Mariona. Włosy wysychają naturalnie, a oto efekt :)
Włosy są miękkie i jedwabiste w dotyku, a ponadto uzupełniają się składniki wypłukane przez chlor. Na zdjęciu włosy są zaraz po wyschnięciu, więc widać lekki puch, który znika u mnie po jakiejś godzinie + światło jest takie a nie inne :P
A Wy jak radzicie sobie z włosami po basenie? :)
włosy masz boskie , mi oliwa z oliwek nie pasuje tzn włosom , nie da sie tego potem zmyć za ciężka , a na basem w sumie nie chodze ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Mi przez pierwsze zastosowania też nie pasowała, ale po tym, jak nałożyłam ją na całą noc łącząc z maską Garniera - oli repair3, nastąpiła zmiana o 180 stopni i teraz bardzo się lubi z moimi włosami :)
Usuń