No więc wróciłam w sobotę pod wieczór :) Chciałabym teraz przytoczyć moją pielęgnację na obozie i zaraz po powrocie, bo różniła się tylko szamponem. Jechałam na obóz z ciężko bijącym sercem i strachem, że coś się popsuję. Niepotrzebnie!
Na obozie włosy myłam małym szamponem z Białego jelenia z chlorofilem, a po powrocie szamponem do włosów kręconych z Rochera. Mokre włosy zawijałam na chwilę w ręcznik i odciskałam wodę. Następnie nakładałam odżywkę z Ziaji do włosów zniszczonych.
Następnie ugniatałam włosy satynowym mleczkiem Mariona do włosów kręconych i zabezpieczałam jedwabiem Mariona :)
Włosy na obozie, jak i po 'niedzieli' w sobotę wyglądały fantastycznie :D Są niebywale gładkie, miękkie, jak puszek kaczątka i baaardzo błyszczące :) Wstawiłam zdjęcie z obozu, bo włosy w sobotę wyschły dopiero koło 22 i zdjęcie nie wyszło zbyt fajnie.
A tutaj z kucykiem Karmelkiem, kiedy czekaliśmy na pierwszych zawodników w sztafecie. Chyba jedyne takie zdjęcie z rozpuszczonymi włosami, na którym coś widać, bo z reguły nosiłam je spięte klamrą lub gumką ;)
A teraz lecę nadrabiać posty na innych blogach, bo trochę się działo :D
pięknie się układają ;-)
OdpowiedzUsuńChoć raz :D Dziękuję :*
UsuńCzasem minimalizm daje lepsze efekty, ale masz świetne włoski;)
OdpowiedzUsuńRacja - przekonałam się sama :) Dziękuję :*
UsuńŚwietne loki , a kucyk dopełnia ładny obrazek :D
OdpowiedzUsuńA dziękuję :)
Usuń