No więc nadszedł ten czas, kiedy należy wrócić do szkoły. I znów mi włosy lecą :P To już przestaje być zabawne. Dopiero wracam do gęstości sprzed dwóch lat, a tu same przeszkody. Dlatego muszę stanąć trochę na głowie.
Przed myciem nałożyłam na pół godziny wcierkę kawową (2 łyżeczki kawy mielonej, 1 łyżeczka cynamonu, dwie tabletki skrzypowity + 250 ml wody; gotowałam dopóki nie zaczęła pyrkać i przecedziłam). Gdy skóra zaczęła mocniej piec, to był znak, że najwyższy czas zanurzyć głowę pod wodę. Umyłam głowę szamponem z Białego Jelenia z chlorofilem i wmasowałam w nie maskę Kallosa. Po zmyciu zawinęłam na chwilę, aby odsączyć wodę. Potem wystylizowałam włosy mleczkiem Mariona (spora konkurencja dla żelu lnianego) i nałożyłam na nie odżywkę Ziaji - intensywna odbudowa.
Nałożyłam na skalp tonik Novoxidylu (resztka z ostatniej wazy wypadania) i zabezpieczyłam końcówki jedwabiem Biovaxa.
Zdjęcie w świetle i w cieniu. Włoski są miękkie, mięsiste, ujarzmione (jak tylko one potrafią :P) i błyszczące. Wyszedł śliczny skręt, a włosy przestały mi lecieć w takich ilościach jak leciały przed myciem (?). Jestem ciekawa co tak na nie zadziałało. Nie narzekam, ale kontynuuję zakupy kosmetyków wzmacniających włosy.
A jak minęła wasza niedziela? :)
Zazdroszcze takiego natychmiastowego zahamowania wypadania;)
OdpowiedzUsuńNa razie się tylko sporo zmniejszyło :P Musze się teraz pilnować i walczyć o nie, bo jesień idzie.
UsuńPiękny skręt i ten błysk ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Usuń