Od zeszłego roku zaczęłam prawidłowo dbać o swoje fale, które często przypominają loki. I tu zaczynają się pytania: lepsza chemia czy natura? Postanowiłam to sprawdzić, a oto efekty :)
Różnica jest wyraźna i przemawia za glutkiem lnianym. Włosy są po nim miękkie i nawilżone, a skręt wygląda w 100% naturalnie, czego nie mogę powiedzieć o jego konkurencie. Może i nie przesusza włosów, ale skręt jest taki jak widać :/ Wygląda sztucznie, jedne włosy się mocno zwijają, a drugie zwisają jak strąki - mówię, więc stanowcze nie żelom sklepowym (wypróbowałam już kilka, a Belinda jest podana dla przykładu ;) ).
A teraz coś dla fanów mody :) Zapraszam serdecznie na bloga mojej kuzynki, gdzie możecie obejrzeć przeróżne stylizacje, ciekawe miejsca na świecie i podejrzeć co fajnego czeka na was w bibliotece.
żelu lnianego jakos nie mogłam zrobić - nie wychodzi mi to , a ta bielenda dla mnie to też byle co :/
OdpowiedzUsuńBielenda mnie zawiodła. Włosy nie wyglądają po niej dobrze, za to żel lniany daje super efekty. Mam zamiar iść niedługo na zakupy po jakiś inny stylizator - masz jakiegoś faworyta? :)
Usuń